Z pozoru sprawa jest prosta: po śmierci każdy człowiek trafia na Sąd szczegółowy, po którym – jeśli zasłużył – idzie do Nieba, a w przeciwnym razie – do Piekła. Co jednak z osobami, które żyły bogobojnie, ale nie zdążyły odpokutować wszystkich swoich grzechów lekkich? Nie byłoby sprawiedliwe, gdyby ich dusze trafiły prosto do Nieba, tym bardziej jednak nie powinny zostać skazane na wieczne potępienie. Te właśnie dusze są oczyszczane przez ogień czyśćca, dzięki któremu mogą pójść na spotkanie Boga bez zmazy grzechu.
Katolicka nauka o czyśćcu oparta jest o dwie zasadnicze składowe. Pierwszą jest wiara w istnienie miejsca, którym dusze dostępujące zbawienia pokutują za winy, za które nie zdążyli należycie zadośćuczynić Bogu w czasie ziemskiego życia. Drugi filar stanowi przekonanie o możliwości pomocy duszom czyśćcowym w jak najszybszym dostaniu się do Nieba poprzez pobożne praktyki i modlitwę, a szczególnie wstawiennictwo świętych. Nauka Kościoła na temat czyśćca kształtowała się przez wieki, pochłaniając umysły najwybitniejszych myślicieli katolickich i wzbudzając liczne dyskusje. Długi i mozolny proces formowania teologii czyśćcowej stanowi jeden z dowodów rozwagi Kościoła Katolickiego jako strażnika prawdy objawionej.
Myśl święta i pobożna
Katolicka koncepcja czyśćca – wbrew temu, co powszechnie twierdzi się we wspólnotach protestanckich – znajduje swoje oparcie w słowach Pisma Świętego. Najczęściej przytaczanym cytatem jest fragment Drugiej Księgi Machabejskiej, opisujący modlitwy w intencji żydowskich powstańców poległych podczas walki z oddziałami Gorgiasza w Gileadzie. Słowa „Wszyscy zaś wychwalali Pana, sprawiedliwego Sędziego, który rzeczy ukryte czyni jawnymi, a potem oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany.” (2 Mch 12, 41-42) wyraźnie wskazują na możliwość oczyszczenia zmarłych z grzechów nieodpokutowanych za życia, co jest podstawą koncepcji czyśćca. Co więcej, w dalszych zdaniach autor natchniony wyraźnie pochwala pomysł modlitwy za zmarłych, jednoznacznie potwierdzając jej sens – a co za tym idzie, prawdziwość wiary w oczyszczenie zbawionych dusz w czyśćcu: „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna” (2 Mch 12, 43-45).
O możliwości odpokutowania i odpuszczenia grzechów po śmierci, a przed wejściem do Królestwa Bożego, mówi fragment Ewangelii św. Mateusza: „Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32). „Wiek przyszły” wyraźnie oznacza tu rzeczywistość po śmierci – a zatem wtedy również może dojść do odpuszczenia grzechów, których człowiek nie zdążył odpokutować za życia, pod warunkiem, że nie są to grzechy bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu. Z kolei o sensie modlitwy za zmarłych można się przekonać chociażby na podstawie lektury listów św. Pawła. Zawarty w drugim liście do Tymoteusza opis modlitwy Apostoła Narodów o miłosierdzie dla duszy jego ucznia Onezyfora stanowił w pierwszych wiekach chrześcijaństwa wzór modlitwy za zmarłych: „Niechże Pan użyczy miłosierdzia domowi Onezyfora za to, że często mnie krzepił i łańcucha mego się nie zawstydził, lecz skoro się znalazł w Rzymie, gorliwie mnie poszukał i odnalazł. Niechaj mu da Pan w owym dniu znaleźć miłosierdzie u Pana!”. Czy ten fragment pozostawia jakiekolwiek wątpliwości co do sensu modlitwy za tych, którzy poprzedzili nas w drodze do wieczności?
Znacznie częściej niż bezpośrednio, Ewangelie wspominają o czyśćcu poprzez różnego rodzaju alegorie. Bodaj najwyraźniejszą aluzję zawiera zakończenie przypowieści o niewdzięcznym słudze, będącej odpowiedzią Jezusa na pytanie św. Piotra o przebaczenie. Niegodziwy sługa, który po doświadczeniu litości króla nie okazał zrozumienia swojemu współsłudze, musiał dokładnie odpokutować swoją winę: „I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda” (Mt 18,34). Dla potwierdzenia, że przypowieść należy interpretować w odniesieniu do wszystkich grzeszników Jezus dodał: „Podobnie uczyni wam Ojciec Mój niebieski, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”. Konieczność odpokutowania po śmierci wszystkich grzechów jest potwierdzona jeszcze w kilku innych miejscach, m.in. w jednym z wcześniejszych rozdziałów Ewangelii wg św. Mateusza: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”. Kościół Katolicki alegorię czyśćca widzi również słusznie w tajemniczym opisie życia ludzkiego jako budowy domu, zawartym w Pierwszym Liście do Koryntian. Autor natchniony porównuje w nim Sąd Ostateczny do ognia, który pokaże, na jak solidnych podstawach każdy z nas oparł swoje życie: „tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień”. Ojcowie Kościoła zauważyli, że oczyszczający ogień z powyższego fragmentu stanowi dokładnie opis tego, czym wg nauki katolickiej jest czyściec.
Myślenie o śmierci
Koncepcja czyśćca jest obecna w nauczaniu Kościoła Katolickiego w zasadzie od samego początku. Pierwszych, mało jeszcze wyraźnych aluzji na ten temat można się doszukać już w Didache, zaś późniejsi Ojcowie Kościoła nie mieli już co do istnienia czyśćca wątpliwości i poświęcili mu sporo miejsca w swoich dziełach. Św. Klemens Aleksandryjski przyjmuje możliwość odpuszczenia grzechów po śmierci, pisząc: „Co więcej, lituje się na tymi, którzy po śmierci podlegają wychowaniu i dopiero przez karę zmuszeni są do wyznania grzechów”. Również św. Grzegorz Wielki, w wypowiedzi na temat wspomnianego fragmentu dwunastego rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza stwierdza: „Co do pewnych win lekkich trzeba wierzyć, że jeszcze przed sądem istnieje ogień oczyszczający, według słów Tego, który jest prawdą”. O czyśćcu wspomina również w dziele O Państwie Bożym św. Augustyn z Hippony („Niektórzy bowiem to, czego im nie odpuszczono w tym życiu, będą mieli odpuszczone w życiu przyszłym”), którego matka – św. Monika – miała na łożu śmierci wypowiedzieć następujące słowa: „To nieważne, gdzie złożycie moje ciało. Zupełnie się o to nie martwcie! Tylko o jedno was proszę, żebyście — gdziekolwiek będziecie — wspominali mnie przed ołtarzem Pańskim” (Wyznania, IX, 11-13). Nauka o czyśćcu nieobca była również Ojcom Kościoła Wschodniego, co potwierdzają m.in. fragmenty zachowanych pism św. Eustracjusza, św. Efrema Syryjskiego czy św. Jana Chryzostoma („Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”).
Okres średniowiecza przyniósł znaczącą zmianę w mentalności mieszkańców krajów chrześcijańskich. Tematyka eschatologii stała się powszechna – na temat pośmiertnych losów duszy powstały liczne wyobrażenia i legendy (bardziej lub mniej luźno zaczepione o nauczanie Kościoła), a także alegorie i wizje artystyczne. Kontakt ze śmiercią był zresztą powszechny, co wynikało po części z dużej liczby wojen i grabieży, częstych epidemii czy niskiego poziomu wiedzy medycznej. W tej sytuacji Kościół musiał położyć szczególny nacisk na rozwój teologii dotyczącej czyśćca i spraw ostatecznych, czego podwaliny położył św. Tomasz z Akwinu. W Summie Teologicznej znajdziemy cały rozdział poświęcony tej tematyce, w którym Doktor Anielski udowadnia że czyściec istnieje, a otrzymywana w nim kara – większa od kar doczesnych – nie jest wymierzana przez złe duchy, ale jest karą wynikającą ze sprawiedliwości bożej i skutecznym przebłaganiem za grzechy powszednie. M.in. ze względu na palącą konieczność opracowania teologii czyśćca Akwinatę zaproszono do udziału w obradach II Soboru Lyońskiego (1274 r.), ten jednak nie dotarł na miejsce, gdyż w drodze zachorował i zmarł. Jego poglądy zostały jednak potwierdzone w orzeczeniu soborowym na temat czyśćca: „Jeśliby prawdziwie pokutujący zakończyli życie w miłości [Boga] jeszcze przed godnym zadośćuczynieniem czynami pokutnymi za popełnione grzechy i zaniedbania, wówczas ich dusze […] zostają po śmierci oczyszczone karami czyśćcowymi, czyli ekspiacyjnymi. Do złagodzenia tego rodzaju kar dopomaga wstawiennictwo wiernych żyjących (suffragia), a mianowicie ofiary Mszy św., modlitwy, jałmużny i inne akty pobożności, które zgodnie z postanowieniami Kościoła jedni wierni zwykli ofiarować za innych wiernych”.
Dzięki posiadaniu jasno określonego stanowiska, Kościół mógł odeprzeć ataki przedstawicieli „reformacji”, odrzucających na podstawie zasady sola scriptura istnienie czyśćca i zasadność modlitw w intencji zmarłych (w drugim przypadku wspomagając się usunięciem z kanonu Pisma Świętego Drugiej Księgi Machabejskiej). Marcin Luter powiązał koncepcję czyśćca z nadużyciami związanymi z handlem odpustami, co ostatecznie doprowadziło go do jej odrzucenia i szczególnie agresywnego zwalczania; proces ten był jednak stopniowy, gdyż jeszcze wśród słynnych 95. tez znajdowały się odniesienia do czyśćca potwierdzające, że na tym etapie Luter wciąż wierzył w jego istnienie. Protestanci nie są jednak jedynym odłamem chrześcijaństwa odrzucającym wiarę w czyściec – zbliżone stanowisko prezentują przedstawiciele prawosławia, uważający, że Bóg nie mógłby być źródłem cierpienia, jakiego dusze dostępują podczas oczyszczenia. Prawosławna teologia dopuszcza jednak możliwość przejścia duszy z Piekła do Nieba, co uzasadnia obecną w tym wyznaniu praktykę modlitw za zmarłych.
Ogień Bożego Miłosierdzia
Czym wobec tego jest, a czym nie jest czyściec? Przede wszystkim warto się zastanowić, na czym polega cierpienie oczyszczanych dusz i jaki jest ich stan. Jak już wspomniano, dusze trafiają do czyśćca już po Sądzie szczegółowym; są to więc dusze, co do których wiadomo już że pójdą do Nieba, jednak zanim to nastąpi muszą odpokutować swoje winy. Dusze czyśćcowe cierpią więc w dużej mierze z powodu tęsknoty za Bogiem; wiedzą bowiem, że będą mogły „oglądać Go twarzą w twarz”, ale zanim do tego dojdzie muszą jeszcze dużo wycierpieć. Oprócz tęsknoty dusze czyśćcowe doświadczają również cierpień zmysłowych, spowodowanych przez działanie oczyszczającego ognia. Św. Tomasz z Akwinu uzasadnia ich dotkliwość tym, że dusza pozbawiona ciała jest wyjątkowo wrażliwa na cierpienie, powołując się przy tym na słowa św. Augustyna: „Ów ogień czyśćca będzie dokuczliwszy niż którakolwiek z kar, jakie człowiek na tym świecie może poczuć, zobaczyć lub pomyśleć”.
Męki czyśćcowe, jakkolwiek przewyższające wszystko, co możemy wycierpieć w czasie ziemskiego pielgrzymowania, są jednak niczym w porównaniu z mękami wiecznego potępienia w Piekle. Podstawową różnicę stanowi źródło mąk oraz fakt, że czyściec – w przeciwieństwie do Piekła – jest stanem przejściowym. Dusze trafiają do niego bowiem po Sądzie szczegółowym, co oznacza, że są już pewne zbawienia. Towarzyszy im więc pewność oglądania Boga, choć równocześnie tęsknota za Nim jest znacznie dotkliwsza niż ta, którą pobożni ludzie odczuwają już w czasie ziemskiego życia. Dzieje się tak gdyż, jak słusznie zauważył św. Tomasz z Akwinu, potrzeby i tęsknoty ciała zawsze odciągają naszą uwagę od spraw boskich. Jest więc logiczne, że dusza czyśćcowa, pozbawiona pokus cielesnych i czekająca tylko zbawienia w szczególny sposób tęskni za Bogiem. Kościół Katolicki wierzy jednak, że dusze w czyśćcu cierpiące uzyskują ulgę dzięki modlitwom i pobożnym praktykom żyjących. Jak to możliwe? Otóż taka modlitwa w pewien sposób wynagradza niedopełnione za życia odpusty, tzn. modlitwy i pobożne praktyki podejmowane jako zadośćuczynienie Bogu za popełnione grzechy. Odpuszczenie grzechów bowiem to nie wszystko: potrzebne jest jeszcze zadośćuczynienie, czyli wynagrodzenie popełnionego zła. Wyobraźmy sobie złodzieja, któremu wybaczono popełniony czyn ale nie zażądano od niego zwrotu ukradzionych dóbr. Czy to jest sprawiedliwe? Oczywiście nie; sprawiedliwość wymaga zadośćuczynienia, a więc zwrócenia zagarniętego mienia prawowitemu właścicielowi. Tym bardziej każdy nasz grzech, będący nieposłuszeństwem wobec sprawiedliwego Boga, wymaga zadośćuczynienia – czyli uzyskania odpustu. Modląc się za zmarłych pomagamy im wynagrodzić Bogu te grzechy, za które sami nie zdołali zadośćuczynić za życia – dlatego ta modlitwa jest tak istotna i poważnie traktowana przez Kościół.
Warto pochylić się również nad źródłem czyśćcowych cierpień. Stanowi ono podstawową różnicę pomiędzy Piekłem a Czyśćcem – a to dlatego, że w tym drugim miejscu cierpienia nie są zadawane przez złe duchy. Męki czyśćcowe są, owszem, karą za grzechy, ale ich celem jest oczyszczenie duszy z win, a więc dobro. Jest zatem logiczne, że kara ta nie może być wymierzana przez Szatana, przecież nieposłusznego Bogu i pragnącego tylko zła. Ponadto, jak stwierdza (po raz kolejny bardzo celnie) Akwinata, dusze cierpiące w czyśćcu są duszami zbawionymi, a więc takimi, które już zwyciężyły ze złem – byłoby więc niesprawiedliwością, gdyby były karane przez przedstawicieli zła, a przecież sensem istnienia czyśćca jest sprawiedliwość. Czy jednak wymierzanie tak surowej kary nie stoi w sprzeczności z Bożym Miłosierdziem? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy uświadomić sobie, czym jest wieczne szczęście i z czym się ono wiąże. Czy Niebo wciąż byłoby Niebem, gdyby przebywali w nim ludzie skażeni zmazą grzechu? Otóż nie. Przecież gdyby tak było, moglibyśmy stworzyć Niebo już tu na Ziemi – a jednak, mimo rozwoju naukowego i technicznego wygląda na to, że jesteśmy od tego coraz dalej. Logiczne jest zatem, że dusze nie mogą wejść do Nieba, dopóki nie zostaną dokładnie oczyszczone w ogniu Bożej Sprawiedliwości, stanowiącej najwyższy wyraz Jego Miłosierdzia. Czyściec nie jest zatem wyrazem złej woli Boga, jak twierdzą niektórzy przeciwnicy świętej wiary katolickiej, ale Jego miłości.
Kto wymyślił Czyściec?
Po omówieniu katolickiej nauki o Czyśćcu i wykazaniu jej logiczności warto przyjrzeć się argumentom jej przeciwników. Nie będziemy jednak rozważać zarzutów pod adresem Kościoła – np. takich, że duchowni wymyślili czyściec po to, aby zarabiać na sprzedaży odpustów – a tylko i wyłącznie teologiczne, gdyż tylko z nimi można dyskutować na gruncie intelektualnym. Jeśli chodzi o rzekome nieistnienie czyśćca, to bardzo chętnie – szczególnie przez protestantów – wysuwane są uzasadnienia biblijne. Pomimo bowiem, iż – jak zostało to pokazane wyżej – nauka o czyśćcu i zasadności modlitwy za zmarłych znajduje podstawy biblijne, niewłaściwa i pozbawiona kontekstu interpretacja pewnych innych cytatów prowadzi niektórych do zgoła odmiennych wniosków. Grupę chętnie wykorzystywanych w ten sposób fragmentów Pisma Świętego stanowią np. Prz 11,19, Ps 11,7, Ap 3,16, Mt 13,41-43, a szczególnie Mt 25,46 (“I odejdą ci na kaźń wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”). Ich wspólnym mianownikiem jest ostre rozróżnienie dusz zbawionych i potępionych – pierwsze idą prosto do Nieba, drugie zaś prosto do Piekła. Nie ma trzeciej drogi dla dusz lekko splamionych grzechami – nie ma zatem czyśćca. To rozumowanie pomija jednak jeden zasadniczy fakt: praktycznie nikt spośród ludzi nie umiera bez choćby najlżejszego grzechu. Brak czyśćca prowadziłby zatem do dwóch równie niedorzecznych możliwości: albo zdecydowana większość dusz w Niebie będzie posiadać skazę grzechu lekkiego (czyli Niebo zasadniczo niewiele różniłoby się od obecnej Ziemi), albo pójdą one do Piekła, a w Niebie pozostanie tylko Bóg, Anioły i… nie wiadomo, czy ktokolwiek więcej, gdyż przeciwnicy czyśćca z reguły nie uznają również Wniebowzięcia Maryi. Przypomnijmy również, że czyściec nie jest wcale “trzecią drogą”, ale przystankiem na drodze do Nieba.
Drugim argumentem, nad którym warto się pochylić, jest wystarczalność Krzyżowej Ofiary Jezusa do odkupienia naszych wszystkich win. Według tego rozumowania nie potrzebujemy dodatkowego oczyszczenia z grzechów po śmierci, ponieważ Chrystus składając Ofiarę doskonałą odkupił wszystkie nasze winy. Pociąga to jednak dalsze konsekwencje: jeśli Ofiara Jezusa powoduje, że nie potrzebujemy czyśćca, to nie potrzebujemy także żadnych form pokuty, a co za tym idzie – nasze uczynki w ogóle nie mają znaczenia. Jest to koncepcja na kształt protestanckiej zasady sola fide, wiążącej się z zagrożeniami o których pisałem w poprzednim numerze Adeste, oraz zaprzeczającej podstawowej nauce o sprawiedliwości Boga, który za dobre wynagradza, a za złe karze. O czym zatem zapomnieliśmy? Oczywiście o wspomnianej kilka akapitów temu konieczności zadośćuczynienia Bogu. Przypomnijmy raz jeszcze alegorię złodzieja: pomimo odpuszczenia grzechów musi on oddać to, co ukradł. Tak samo jest w przypadku każdego grzechu: doskonała Ofiara Jezusa na Krzyżu przyniosła jego odpuszczenie, z którego możemy skorzystać w sakramencie Spowiedzi Świętej, ale nie stanowiła zadośćuczynienia za wyrządzone zło.
Trzecim ciekawym podejściem jest porównanie dusz zbawionych i potępionych pod kątem grzechów tych pierwszych i dobrych uczynków tych drugich. Dusze czyśćcowe są zbawione, a jednak posiadają w sobie pewne skazy, które muszą zostać oczyszczone w ogniu. Podobnie jest z duszami potępionymi – każda z nich musiała mieć w sobie jakieś choćby najmniejsze dobro, popełnić za życia choćby minimalną ilość dobrych uczynków, które powinny uniemożliwiać jej trafienie do piekła. Przecież każdy człowiek został stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo i chociażby z tego względu posiada w sobie pewne dobro. Czy oznacza to, że Piekło jest puste? Oczywiście nie. Takie postawienie sprawy posiada bowiem błąd już w założeniach – mianowicie, nie rozróżnia natury dobra i zła. Przedstawione wyżej rozumowanie ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy traktujemy dobro i zło jako przeciwstawne sobie siły, walczące o każdego człowieka. Katolicyzm rozróżnia jednak pozytywną naturę dobra i negatywną zła. Dobro – to Bóg i wszystkie Jego dzieła (“a widział Bóg, że były dobre”). Zło natomiast nie zostało stworzone przez Szatana, ale powstało jako zaprzeczenie dobra. Grzech nie istnieje samoistnie, jako jakaś rzeczywistość – jest brakiem posłuszeństwa wobec Boga. Dobro istnieje przedwiecznie, zaś zło jest jedynie buntem wobec niego. Dobro buduje, a grzech niszczy. Dlatego w przypadku duszy zbawionej możliwe jest odbudowanie zmaz grzechu lekkiego poprzez ogień czyśćca, ale grzech śmiertelny niszczy nawet to dobro, które człowiek kiedyś posiadał.
Co jednak z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim – czyściec istnieje i jest bardzo prawdopodobne, że każdy z nas kiedyś się tam znajdzie. To, jak długo i jak ciężko będziemy tam cierpieć zależy od naszych czynów i wiary, a także modlitwy naszych bliskich oraz Kościoła. Dlatego nie wolno zapominać o kilku rzeczach. Po pierwsze – nie znamy dnia ani godziny, kiedy zostaniemy wezwani przez Boga z tego świata na sąd. Dlatego pamiętajmy o tym, aby żyć tak, by zawsze być na to gotowym. Po drugie – pomagajmy naszym bliskim zmarłym poprzez modlitwę w ich intencji. Zapalony znicz czy postawiona na grobie wiązanka kwiatów to niewątpliwie piękny wyraz pamięci, ale tylko wobec innych żyjących. Zmarłemu można pomóc tylko w jeden sposób – ofiarując za niego modlitwy i pobożne praktyki, szczególnie zaś odpust. Po trzecie – głośmy prawdę o czyśćcu nawet wtedy, gdy słyszymy ze wszech stron że to nielogiczna koncepcja czy wręcz wymysł kleru. Jest to obowiązek wynikający nie tylko ze słów Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19), ale również troski o zbawienie dusz i skrócenie ich mąk czyśćcowych. Niech te trzy punkty staną się punktem wyjścia do listopadowej refleksji na temat naszego dbania o doczesność i wieczność.
Miesięcznik, Wiara Jutro może być za późno. Czyściec w nauce Kościoła Katolickiego
Konrad Myszkowski 2 listopada 2019.
Tekst ukazał się w numerze 2/2017 Miesięcznika Adeste.